Szłam tą samą drogą co jeszcze kilka dni temu. Lecz teraz jako zupełnie inna osoba. Nic już nie widziałam. A może nie chciałam widzieć. Tych ludzi. Tego życia. Tego wszystkiego. Szłam. Jakaś pani po drugiej stronie ulicy dzielnie walczyła z parasolką. A ja z każdą chwilą stawałam się co raz bardziej mokra. Czułam jak krople deszczu spływają mi po twarzy. Nie potrafiły zmyć tego co czuje. Wcale nie było mi lepiej. Siadłam na ławce. Tej samej czy innej, nie pamiętam. Zamknęłam oczy. Chciałam spojrzeć w niebo. Ale nie potrafiłam. Już raz to przeżyłam. Wróciło. PO CO? Skoro znów jest tak samo. Przestało padać. Ale po policzku wciąż spływały czarne strugi deszczu. A jeszcze przed chwilą była taka piękna słoneczna pogoda....
Jaki sens jest w tym co wciąż powtarza się w moim życiu?
Chyba nie potrafię już nic powiedzieć.
Obiecałam sobie że nigdy już tak nie będzie. Miało być inaczej. Nie tak!
Tym razem wiele obietnic zostało złamanych.
Jednego nigdy nie zrozumiem:
DLACZEGO.
chcę uciec . chyba uciec . chcę zniknąć . chyba przestać istnieć . na zawsze . i nie myśleć już o tym . chcę spokoju . nie chcę . chyba chcę pamiętać . ale już nie myśleć . nie tak . chcę by przestało istnieć . chyba w taki sposób , by zawsze było przy mnie .
chcę wiele . chyba zbyt mało .