Popatrzyłam w te oczy i po raz pierwszy od bardzo dawna nie patrzyły na mnie z tą obojętnością której tak nienawidziłam, nie powstrzymywały się od tego aby unieść mnie sto metrów nad niebo. Uśmiechały się do mnie i tylko do mnie, jak dawniej. I choć tłum roztańczonych ludzi deptał mnie (dosyć boleśnie) to ja nie mogłam przestać się uśmiechać. To po prostu było to. Czy to takie nienormalne że ludzie się uśmiechają? Szczególnie wtedy gdy nic innego się nie liczy. Pierwszy raz od bardzo dawna zniknął ten dystans, mogłabym siedziec tak następne sto lat z uśmiechem na twarzy bo szczerze powiedziawszy nie wiem co działo się wokół. Moje 'raz sie zyje' było najpiękniejszym 'raz się żyje' w historii (od ostatniego razu).Nie chce już nawet patrzeć na ciemne strony tego wszystkiego (musiałabym przymknać oko albo nawet dwa aby widzieć tylko to co było dobre) wole pamiętać tylko te miłe chwile. A nawet tę ciszę, która otaczała mnie gdy tam byłam. Choć tak na prawde było tak głośno że normalny człowiek nie słyszał własnych myśli. Ja jednak łapałam te chwile, momenty które sprawiły że nie chce już niczego innego. Próbowałam się oszukać, spróbować inaczej ale wystarczy jeden uśmiech abym wiedziała że nic innego sie nie liczy. I moze to głupie ale każdy czasem lubi unieść się nad ziemie, a ja
ostatnio baardzo to polubiłam. Mogłabym tak codziennie, ale obawiam się,
że to było jedynie pożegnaniem.
I zanim odejdę, póki tu jesteśmy, zanim przyjdzie po mnie,
Jeszcze zdarzy się cokolwiek
I niewiarygodne szczęście padnie na nasze dłonie.
Zanim odejdę, nim odejdę stąd
Chwyć za rękę mnie, złap za rękę mą
Pójdziemy razem tam, chaos nigdy nas nie dosięgnie.
Chwyć za rękę mą w poszukiwaniu szczęścia.